Mistrzynie Hiszpanii górą w Hali MOSiR. Kolejna porażka lublinianek w Eurolidze

2 1
fot. FIBA

Po dziewięciu meczach w Eurolidze Kobiet mistrzynie Polski nadal mają tylko jedno zwycięstwo na koncie. Hiszpanki całkowicie zdominowały rywalizację w Lublinie. Polski Cukier AZS UMCS Lublin przegrał u siebie z Valencia Basket Club 60-87.

Przez pierwsze minuty toczyły wyrównaną walkę

Lubelska ekipa przystąpiła do tego starcia w osłabieniu, gdyż zabrakło Magdaleny Ziętary i Emily Kalenik. Pomimo tych absencji akademiczki zaczęły bardzo obiecująco, bo wynik otworzyła Kylee Shook, a po chwili trójką popisała Aleksandra Zięmborska (5-5).

Starły się ze sobą dwie drużyny, których mocną stroną jest defensywa. Oba zespoły dobrze zbierały w obronie, a wynik przez dłuższy okres był w granicach remisu (11-10). Z czasem to jednak przyjezdne zdobyły przewagę (14-19). W ostatnich minutach lubliniankom brakowało skuteczności i bezpośrednio przełożyło się to na wynik pierwszej kwarty (19-24).

1 1
fot. FIBA

Kolejną odsłonę lepiej rozpoczęły koszykarki z Hiszpanii, które szybko powiększyły przewagę (21-29). To zmusiło trenera Krzysztofa Szewczyka do wzięcia przerwy na żądanie. Po niej zielono-białe zdołały złapać kontakt z rywalkami, bo lay-up Zięmborskiej doprowadził do stanu 28-31.

Goście nie pozwolili jednak na więcej, bo znów udało im się zbudować zaliczkę (28-36). W końcowych minutach pierwszej połowy Hiszpanki dały prawdziwy koncert rzutów zza łuku, a ich przewaga na tablicy stała się jeszcze bardziej okazała (30-48). Do szatni obie drużyny zeszły przy stanie 30-54.

Przeważyła szersza ławka i większe doświadczenie rywalek

3 1
fot. FIBA

Po zmianie stron lublinianki miały poważne problemy z wykańczaniem swoich akcji. Gdy lay-upem popisała się Veronica Burton (32-54), to na kolejne punkty akademiczek musieliśmy poczekać cztery minuty. Chwilowe przełamanie przyszło za sprawą Dominiki Ullmann, która poprawiała statystyki w rzutach osobistych (37-68).

Valencia była jednak nie do zatrzymania w ofensywie, a pod swoim koszem również nie dawały gospodyniom dojść do głosu. Ekipa gości konsekwentnie powiększała swoją przewagę i trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 42-74.

Końcówka należała do gospodyń

Co ciekawe w ostatniej odsłonie to przeciwniczki miały problemy z wykończeniem. Mimo że obie ekipy dzieliła kolosalna różnica, to podopieczne Krzysztofa Szewczyka ambitnie walczyły i małymi kroczkami odrabiały straty (46-74). Warto w tym momencie wyróżnić Shook, która dla mistrzyń Polski zdobyła dziewięć kolejnych punktów (53-74).

4
fot. FIBA

Po chwilowej zadyszce Hiszpanki wróciły do swoich standardowych, wysokich obrotów. Przyjezdne były świetne w ataku, a piłka w ich rękach krążyła jak po sznurku. Z kolei w defensywie nie dawały mistrzyniom Polski pola do popisu. Uległo to zmianie w ostatnich minutach, kiedy lubelski AZS był w stanie przełamać defensywę Valencii, lecz straty były wówczas zbyt duże, żeby walczyć o zwycięstwo. Ostatecznie gospodynie przegrały 60-87.

Od kiedy dostaliśmy informację, że Emi Kalenik i Magda Ziętara nie będą grały, wiedzieliśmy, że będzie to dla nas ciężki mecz. Zdecydowaliśmy się oszczędzić trochę energii, więc wybraliśmy obronę strefową. Zespół z Valencii był bardzo dobrze usposobiony rzutowo, ale dziękuję mojej drużynie, że nie poddała się w połowie, bo walczyliśmy do końca. Cieszą nas minuty Justyny Adamczuk i Dominiki Ullmann, a teraz czekamy na ważny mecz ze Ślęzą, w którym będą mogły wystąpić już Bria Goss oraz Emily Kalenik – wyjaśnił Krzysztof Szewczyk, szkoleniowiec lubelskiej drużyny.

Byłeś na meczu?
Daj znać w komentarzu

Dodaj swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Dodając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Grupa Spotted Sp. z o.o. z siedzibą w Lublinie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.