Koncerny farmaceutyczne – misja czy interes? Gra o Zdrowie cz. 3

shutterstock 234195016 6143

Czym takim zatem wyróżnia się USA, że jego obywatele są uważani, za najbardziej schorowany naród świata, a udział otyłych osób w populacji Amerykanów dochodzi już prawie do 40%? Otóż USA są krajem, gdzie zdecydowanie najwięcej na świecie wydaje się na zdrowie każdego obywatela, jak również krajem, który dystansuje wszystkie inne w wydatkach ponoszonych na zakup leków. W 1960 roku wydatki na cele zdrowotne wynosiły 147 dolarów na jednego obywatela, a ich suma stanowiła 5% PKB USA. W 2015 roku na ten cel przeznaczanych było już 9990 dolarów na osobę i odpowiednio 17,8% PKB w skali kraju. Paradoksem jest to, że wzrost nakładów na zdrowie nie idzie w parze z polepszeniem stanu zdrowia, co pokazuje w jak nieefektywny sposób pieniądze są wydawane.

 

Czy istnieją przesłanki, by twierdzić, że zła alokacja środków skutkuje nie tylko brakiem efektywności, ale jest również bezpośrednią i jedną z głównych przyczyn wzrostu zachorowań? Badania przeprowadzone w USA wykazały,  że lekarze i leki są trzecią przyczyną śmierci (prawie ćwierci miliona ludzi rocznie). Jedynie rak i choroby serca są groźniejsze. Dr Mercola zauważa jednak, że prawdopodobnie statystyka jest mocno zaniżona, ponieważ opisuje jedynie niewydolność organów, a nie bierze pod uwagę czynników jatrogennych.

 

Innymi słowy trudno stwierdzić, jaki udział w zgonach spowodowanych między innymi rakiem i zawałami serca ma przemysł farmaceutyczno-medyczny. Jeśli jednak przyjrzymy się zestawieniu niepożądanych skutków ubocznych na ulotkach leków farmaceutycznych, powoli zacznie nam świtać, że im większe ich spożycie, tym więcej problemów ze zdrowiem, im więcej problemów ze zdrowiem, tym więcej wizyt u lekarzy, a im więcej wizyt u lekarzy, tym większe spożycie leków.

 

Istne perpetuum mobile sprawiające, że branża farmaceutyczna jest od lat najbardziej dochodową branżą na świecie. Wystarczy machinę wprawić w ruch na przykład zestawem iniekcji z toksyczną zawartością serwowanych dzieciom, w niektórych krajach już od dnia narodzin i pieniądze zaczynają płynąć szerokim strumieniem.

 

Dalsza część materiału na kolejnej stronie

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Dodając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Grupa Spotted Sp. z o.o. z siedzibą w Lublinie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
  1. Szkoda że „autor” tak nieudolnie nagina rzeczywistość. Tak, prof. Religa powiedział takie słowa, ale także i wytłumaczył o co chodziło – w ciągu pierwszych kilku dni śmiertelność rzeczywiście byłaby mniejsza – skoro nie odbywają się żadne zabiegi i operacje, nie ma powikłań. Natomiast w dłuższej prespektywie śmiertelność zwiększyłaby się lawinowo – o tym panDarek już zapomniał wspomnieć.

    Średnia lekarzy nikogo nie powinna dziwić, jeżeli wie, iż w Polsce jest najniższa średnia lekarzy na 1000 tysięcy mieszkańców w całej UE. Ileż to razy słyszeliśmy o zgonie lekarza z powodu przepracowania, po 96 godzinach ciągłego dyżuru.

    Generalnie caly „artykuł” (czy raczej notka) zbudowany jest na niewiedzy, fantastycznych teoriach spiskowych i naginaniu rzeczywistości.

    1. Chętnie zapoznam się z tym tłumaczeniem prof. Religi, bo jeśli chodzi o jego wypowiedź w sejmie, którą na siłę i wbrew logice można zinterpretować, jak to Pan przedstawił, to bez zbędnego naciągania, wnioski na podstawie tejże wypowiedzi bardziej wspierają tezę przedstawioną w artykule. Poza tym, takie przypadki miały miejsce również w innych krajach. Przy generalnym strajku służby zdrowia znacznie spadała śmiertelność w 1976 r , w Izraelu, w Bogocie (Kolumbia), w L.A. (USA) i jeszcze jednym miejscu, które w tej chwili wypadło mi z pamięci.

      Średnia życia lekarzy nie powinna dziwić tych, którzy dobrze znają historię kształtowania systemu edukacji medycznej oraz zjawisko jatrogenii . Zresztą, zjawisko to tłumaczy również dlaczego w trakcie strajków służby zdrowia śmiertelność drastycznie spada. Większość polskiego społeczeństwa, to ludzie przepracowani i zestresowani i lekarze się zbytnio na tym tle nie wyróżniają, co więcej lekarzy w mniejszym stopniu dotyka stres egzystencjonalny, który jest udziałem tak wielu Polaków. To, że pojedynczy lekarze zapracowali się na śmierć, nie znaczy, że można takie przypadki ekstrapolować na całą grupę zawodową. Swoją drogą, ciekawe, jak by wyszły badania toksykologiczne u tych lekarzy, gdyby zostały przeprowadzone podczas sekcji. Osobiście znam kilkoro lekarzy i żadne z nich się nie przemęcza.

      Generalnie zanim wypowie się Pan, na temat całego artykułu, proszę się z nim najpierw zapoznać. Jeszcze kilka części się pojawi, a na końcu będzie bogata bibliografia. Jeśli Pan do niej sięgnie, to przekona się, że żadne fantastyczne teorie spiskowe w moim artykule się nie pojawiają. Co najwyżej możemy się różnić w interpretacji, ale w kontekście opisanych faktów moja interpretacja wydaje się być spójna i logiczna i podejrzewam, że to pańska wymaga naginania rzeczywistości. Pierwotnie artykuł miał ponad dwukrotnie większą objętość, ale skróciłem znacznie na potrzeby „druku”. Z uwagi na cięcia, może się Panu wydać w niektórych miejscach lakoniczny, ale jeśli sięgnie Pan do podanych źródeł sam będzie Pan mógł uzupełnić braki. Proszę wykazać się cierpliwością.