Nie tak miał wyglądać środowy wieczór. Polski Cukier AZS UMCS Lublin uznał wyższość DVTK HUN-Therm i uległ 44-74. Dla akademiczek była to trzecia porażka w rozgrywkach Euroligi Kobiet.
Falująca gra lubelskiej drużyny
Trafienie z półdystansu Channon Fluker i lay up Elin Gustavsson, właśnie w taki sposób lublinianki przywitały z kibicami w węgierskiej hali (3-4). Miejscowe zaś na dobry początek popisały się trzema trafieniami zza łuku (9-6). Powoli to właśnie miejscowe zaczęły zyskiwać przewagę na parkiecie i wyraźnie odskoczyły przyjezdnym (17-9).
Kto wie, jakby dalej potoczyła się ta kwarta, gdyby nie trzypunktowe trafienie Dominiki Fiszer, czym zmobilizowała swoje koleżanki do dalszej walki (17-12). Jeszcze w pierwszej odsłonie drużyna z Lublina odrobiła straty i kolejną kwartę rozpoczęła od stanu 19-19.
Niestety mistrzynie Polski znów oddały inicjatywę rywalom, które ponownie zaczęły odjeżdżać (24-19). Wyraźne problemy w lubelskiej obronie, a także fakt, że przez następne minuty punktowała jedynie Gustavsson, sprawiły, że znów miejscowe zapewniły sobie komfortową zaliczkę (33-25).
Straty w końcówce pierwszej połowy próbowała jeszcze odrabiać Shyla Heal, która dwukrotnie zamknęła akcje po dynamicznych wjazdach pod kosz (37-29). Do szatni to jednak Węgierki zeszły w lepszych nastrojach, gdyż utrzymały różnicę (39-29).
Problemy ze skutecznością po przerwie
Trzecią kwartę chyba najlepiej określić pojedynkiem dla koneserów gry obronnej. W defensywie obie ekipy stały twardo, lecz w ataku poważnym problemem było wykończenie. Przez blisko siedem minut tej odsłony piłka wpadła do kosza zaledwie raz – po rzucie Magdaleny Ziętary (39-31).
Dopiero pod koniec tej odsłony skuteczność już w miarę poprawiła się, bo trójki na swoim koncie zapisały Ziętara oraz Réka Bernáth (49-37). Z dużym bólem oglądało się jednak ostatnią kwartę, bo ta okazała się praktycznie grą do jednego kosza.
Gospodynie dały prawdziwy popis na parkiecie, a lubelska ekipa została zepchnięta na drugi plan (63-37). Mecz zakończył się bolesną porażką 44-74, ale mimo tego dziękujemy akademiczkom za walkę.
Na 2-3 minuty do końca trzeciej kwarty było jeszcze -5 punktów i cały czas mieliśmy nadzieję na pozytywne zakończenie tego spotkania. Później jednak totalne załamanie naszej gry, brak transmisji defensywnej, brak skuteczności … tak naprawdę wszystkiego. Szczególne pretensje mam o brak zaangażowania w tych ostatnich 12 minutach. Skończyło się, jak się skończyło. Musimy sobie porozmawiać w zespole, jak to powinno wyglądać, bo nawet jeżeli przegrywamy na poziomie Euroligi, to ten styl powinien być troszeczkę lepszy. Musimy trenować i poprawiać się każdego dnia – mówił po meczu Krzysztof Szewczyk, trener Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin.
Czy lublinianki przełamią się w wyjazdowych meczach Euroligi?
Daj znać co myślisz w komentarzu
Dodaj swój komentarz