Każda osoba ubiegająca się o prawo jazdy musi zdać pozytywnie państwowy egzamin teoretyczny oraz praktyczny. O ile egzamin teoretyczny jest sprawdzianem wiedzy oraz logicznego myślenia, to w przypadku drugiego egzaminu bywa różnie.
Droga do otrzymania prawo jazdy dla wszystkich osób jest podobna, najpierw kurs w szkole jazdy, następnie egzaminy wewnętrzne, po zdaniu tych egzaminów zapisujemy się w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego na egzaminy państwowe.
Egzamin teoretyczny nie jest trudnym egzaminem, wymaga od kandydatów na kierowców logicznego myślenia oraz trochę wiedzy z zasad ruchu drogowego. Jego koszt to 30 zł, więc w przypadku oblania nie będzie problemu z zapisaniem się na nowy egzamin. Po zdanym egzaminie teoretycznym kandydat na kierowce może przystąpić do egzaminu praktycznego.
Z wynikiem egzaminu pozytywnego jest już różnie, jedne osoby zdają zapominając o włączaniu kierunkowskazu, drugie zaś oblewają na za późnym lub za wczesnym włączeniu kierunkowskazu.
To co się dzieje teraz w WORD-ach to komedia, dla patrzącego z boku, mniej już dla samych zdających. Sama podchodziłam ostatnio dwa razy. Muszę przyznać, że jeżdżę od kilku ładnych lat bez prawa jazdy. Sama nie jestem z tego zadowolona, głupota, ale co zrobić kiedy podchodzisz kilka razy do egzaminu i masz wrażenie że specjalnie wpuszczają Cię w maliny, albo dają błahy powód niezdania egzaminu, kiedy wiadomo jak jest np. z parkowaniem. Poruszając się bez prawa jazdy teoretycznie stwarzam zagrożenie dla innych użytkowników ruchu drogowego – tak większość pomyśli. Otóż wcale to nie jest prawda. To co się dzieje zarówno podczas nauki jazdy jak i wytyczne do zdania egzaminu to jest jakiś żart. Nie można dotknąć kołem do krawężnika podczas parkowania… ile razy jeździliście z ojcem, matką, kumplem czy taksówkarzem który podczas parkowania równolegle, czy tyłem odbił się od krawężnika? Ile razy ledwo mieściliście się żeby wysiąść z samochodu, bo za blisko zaparkowali ściany czy innego pojazdu? Ile razy przejechaliście szybciej przez skrzyżowanie widząc pomarańczowe żeby nie tworzyć zbędnego korka, albo żeby inni kierowcy nie klęli na was z tyłu i nie trąbili? Jazda po zdaniu egzaminu znacznie różni się od jazdy podczas nauki czy właśnie na egzaminie. W zupełności nie jest sprawdzana umiejętność jazdy i logicznego myślenia, szybkiej reakcji czy umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji, za to mamy jazdę wg wytycznych na papierze, które w najmniejszym stopniu nie mają odwzorowania podczas codziennej jazdy. A już szczytem jest jak po zamianie miejsc, przy niezdanym egzaminie, sam egzaminator jedzie nie przepisowo. I taki człowiek nas ocenia… Polska to stan umysłu ktoś kiedyś powiedział – i im dłużej porównuję Polskę pod względem np. tak głupich sytuacji jak zdanie prawa jazdy, z krajem do którego często jeżdżę – Hiszpanii, tym bardziej tak uważam. Nie będę się rozpisywać jeszcze bardziej, ale tam nie ma problemu z nieprzepisową jazdą, są takie mandaty że nikt nie chce ryzykować. Nie ma problemu ze zdaniem prawa jazdy- rozumieją że podczas kilkunastu czy kilkudziesięciu godzin nauki nikt nie będzie jeździł jak doświadczony kierowca, dlatego po uzyskaniu dokumentu, przez pierwszy rok można poruszać się samochodem wyłącznie z osobą, która posiada prawo jazdy. Kierowcy nie trąbią na siebie, nie machają rękami, za to że ktoś nie ruszył równo z zielonym, nie gonią w mieście ponad ograniczenia, a co najbardziej mnie zdziwiło, podczas pierwszego pobytu tam, droga poza miejska, gładka jak lustro, kilka samochodów na krzyż, długi prosty odcinek, w Polsce już by było słychać tylko świst nowej beemki i rzężenie golfa, a tam każdy jedzie tyle ile nakazali, bo nie chcą płacić kilkuset euro mandatu. Niestety dopóki w Polsce nie nauczymy się podchodzić realnie do sprawy, a nie z każdej sprawy robić stosy papierków i wytycznych, które nie mają najmniejszego odwzorowania w życiu codziennym, będzie tak źle. I dziwić się czemu ludzie chcą płacić łapówki. Gdyby normalnie było skonstruowane prawo nikt by nawet nie pomyślał o wręczeniu łapówki, gdyby prawo jazdy można było zdać bez większego stresu i głupiego wpuszczania w maliny, gdyby do lekarza nie trzeba było rezerwować wizyty dwa lata wcześniej, gdyby ten kto to wszystko ogarnia był człowiekiem myślącym, który realnie potrafi ogarnąć sprawę, a nie siedzieć na dupie przed komputerem i wymyślać jak zrobić żeby zarobić, ale żeby nikt nie zauważył że coś jest nie tak. Głupota i jeszcze raz głupota.