Na pierwszy komplet punktów w rozgrywkach Euroligi Kobiet musimy jeszcze poczekać. Koszykarki Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin przegrały na wyjeździe Valencią BC 45-64.
Kolejne poważne osłabienie kadry
Lublinianki przystąpiły do tego starcia bardzo osłabione, bo trener Krzysztof Szewczyk nadal nie miał do dyspozycji Réki Bernáth, a dodatkowo z powodu urazu zagrać nie mogła także Channon Fluker.
Amerykankę w wyjściowym składzie zastąpiła Emily Kalenik i to ona otworzyła wynik spotkania (0-4). Początek meczu w wykonaniu lublinianek wyglądał całkiem obiecująco, postawiły na obronę strefową, przez którą rywalki nie mogły się przebić. Ich niemoc strzelecka trwała blisko pięć minut, ale w końcu się przełamały (9-6).
Gospodynie poczuły się bardzo pewnie we własnej hali i nic nie mogło ich wybić z rytmu (19-8). Biało-zielone zaś miały poważne problemy z wykańczaniem swoich akcji, choć na linii rzutów osobistych bezbłędna była Aleksandra Zięmborska (25-12).
Lubelską drużyną podbudował atak zamknięty przez Kalenik, bo już po chwili akcją „2+1” popisała się Elin Gustavsson (30-17). Do przerwy różnica nadal jednak była wyraźnie widoczna (36-20).
Druga połowa zdecydowanie lepsza
Po powrocie na parkiet gra lubelskiej ekipy wyglądała już lepiej, a rzuty z półdystansu zapisały na swoim koncie Elin Gustavsson i Dominika Fiszer (39-24). Na to jednak mistrzynie Hiszpanii odpowiedziały celnymi trójkami i znów powiększyły różnicę (45-28).
Podopieczne Krzysztofa Szewczyka nie odpuszczały i w końcu przełamała się Shyla Heal, która najpierw popisała się lay-upem, a po chwili była bezbłędna na linii rzutów wolnych (48-35). Trzecia kwarta skończyła się na korzyść akademiczek z Lublina, które wygrały ją 15-14, lecz wynik na tablicy nadal przemawiał na korzyść miejscowych (50-35).
Ostatnie 10 minut meczu nie odmieniło losów spotkania, bo Valencia miała wszystko pod kontrolą. Gospodynie triumfowały 64-45, co było równoznaczne z drugą porażką akademiczek w rozgrywkach Euroligi.
Jesteśmy generalnie zadowoleni, bo wiadomo, w jakiej sytuacji byliśmy przed tym meczem. Straciliśmy Channon, wciąż nie może grać Réka. Mam nadzieję, że będą gotowe już w niedzielę i robimy wszystko, żeby tak było. Pierwsza połowa słabsza, jeżeli chodzi o skuteczność takich prostych rzutów. Nie trafiliśmy kilku prostych lay-upów, nie mogliśmy trafić za trzy. W drugiej połowie byliśmy już odważniejsi, a ten wynik był gdzieś tam na styku. Jestem dumny z zespołu i wydaje mi się, że z każdym meczem ta drużyna będzie lepsza – podsumował spotkanie Krzysztof Szewczyk, trener lubelskiej ekipy.
Jak oceniasz pierwsze mecze lublinianek w Eurolidze?
Daj znać w komentarzu
Dodaj swój komentarz