Na drodze wojewódzkiej w miejscowości Nielisz, w miniony weekend, doszło do kolizji drogowej pomiędzy woźnicą, który miał blisko 5 promili alkoholu w organizmie, a kierującym Oplem. Na szczęście nikomu nic się nie stało w wyniku tego incydentu. Skończyło się tylko na uszkodzeniach Opla. 37-letni mieszkaniec gminy Nielisz, oskarżony o kierowanie zaprzęgiem konnym w stanie nietrzeźwości, za swój czyn odpowie przed sądem.
Furmanka z dwoma końmi i śpiący woźnica
W minioną sobotę dyżurny zamojskiej komendy odebrał nietypowe zgłoszenie, informujące o niecodziennej sytuacji na jednym ze skrzyżowań w Nieliszu. Według doniesień do skrzyżowania zbliżała się furmanka ciągnięta przez dwa konie, co samo w sobie nie byłoby niczym nadzwyczajnym. Z tym, że jej woźnica spał. Wkrótce potem dyżurny otrzymał kolejne zgłoszenie, tym razem dotyczące już kolizji z udziałem tego nietypowego pojazdu zaprzęgowego. Na miejsce wysłano patrol
Przebieg zdarzenia z udziałem zaprzęgu
Przybyli policjanci potwierdzili, że doszło do kolizji z udziałem wozu zaprzęgowego i auta osobowego. Dodatkowo stwierdzili, że przed samym incydentem konie zaprzęgnięte do furmanki poruszały się drogą wojewódzką, prowadzone przez woźnicę, który zasnął w trakcie podróży. Bez jakiegokolwiek nadzoru, zwierzęta nagle skręciły w lewo, zaczepiając wozem o pojazd osobowy marki Opel, który właśnie wyjeżdżał z parkingu.
Blisko 5 promili alkoholu we krwi miał woźnica zaprzęgu
Za kierownicą uszkodzonego pojazdu marki Opel zasiadał 57-letni mieszkaniec gminy Szczebrzeszyn, który był trzeźwy. W wyniku zdarzenia nie odniósł żadnych obrażeń, podobnie jak towarzyszący mu pasażerowie. Funkcjonariusze szybko ustalili przyczynę ospałości 37-letniego woźnicy z gminy Nielisz. Po przeprowadzeniu testu na zawartość alkoholu okazało się, że miał on blisko 5 promili we krwi.
Sprawa nieodpowiedzialnego 37-latka znajdzie swój finał w sądzie. Mężczyzna odpowie za kierowanie zaprzęgiem w stanie nietrzeźwości, spowodowanie kolizji drogowej i poruszanie się tym pojazdem po drodze publicznej bez wymaganego oświetlenia.
Na szczęście nikomu nic się nie stało
Dodaj swój komentarz