Zastępca naczelnika jednego z oddziałów Straży Miejskiej w Lublinie odszedł z pracy po dwóch miesiącach od awansu na to stanowisko. W tle kradzież produktów ze zbiórki dla uchodźców z Ukrainy, lecz dowodów brak, bo… monitoring w budynku nie działa od ponad roku.
Naczelnik odszedł ze Straży Miejskiej w Lublinie
Wracamy do afery w Straży Miejskiej w Lublinie, o której jako pierwsi poinformowaliśmy w ubiegłym tygodniu [Nagłe zwolnienie naczelnika Straży Miejskiej. W tle kradzież produktów ze zbiórki dla uchodźców z Ukrainy]. Na początku marca ze Straży Miejskiej odszedł zastępca naczelnika jednego z oddziałów.
„Wszystko rozegrało się 1 marca między godziną 6 a 7. Tego dnia jeden z pracowników przekazał informację, że widział tego naczelnika, jak szedł od strony sali gimnastycznej i miał coś pod kamizelką. Pracownik twierdził, że mógł przywłaszczyć jakiś produkt żywnościowy, prawdopodobnie słoik masła orzechowego. Prawdopodobnie, bo my tego nie potwierdziliśmy” – tłumaczy Robert Gogola, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Lublinie.
Punkt przyjęć darów, w którym miało dojść do kradzieży, mieści się w sali gimnastycznej. Obecnie przebywają w niej uchodźcy z Ukrainy. Dostęp do pokoju mają przebywający w sali uchodźcy, pracownicy socjalni, wolontariusze i strażnicy miejscy, którzy pomagają osobom chroniącym się tu przed wojną. W pokoju socjalnym są przechowywane m.in. produkty żywnościowe, woda i kosmetyki.
Naczelnik wezwany do komendanta na dywanik
Ta informacja trafiła bezpośrednio do komendanta Straży Miejskiej, który wezwał naczelnika do siebie na dywanik.
„Komendant zaprosił go na rozmowę i oznajmił, że jeśli się to potwierdzi, to nie ma dla niego miejsca w Straży Miejskiej. Poinformował, że nie będzie ukrywał tej sprawy. Były zastępca naczelnika nie przyznał się do przywłaszczenia produktu. Po rozmowie z komendantem pracownik złożył rezygnację, którą komendant przyjął. Pół godziny od momentu, gdy komendant uzyskał taką wiedzę, już ten pan nie pracował” – opisuje sytuację rzecznik straży.
„Nie mogliśmy go zwolnić dyscyplinarnie”
„Nie mogliśmy go zwolnić dyscyplinarnie, dlatego że nie mieliśmy dowodów na to, że to rzeczywiście był jakiś produkt pochodzący ze zbiórki dla uchodźców z Ukrainy. Jakbyśmy mieli na to dowód, to pracownik zostałby zwolniony dyscyplinarnie, a sprawa przekazana Policji” – wyjaśnia Gogola i dodaje, że „nie tolerujemy i nigdy nie będziemy tolerować takich sytuacji”.
Co za przypadek…
Strażnicy nie mają dowodów, bo… monitoring w budynku, gdzie mieści się siedziba Straży Miejskiej, nie działa. Chodzi o budynek przy ul. Podwale 3a, w którym mieści się także Straż Graniczna i jeden z wydziałów Urzędu Miast Lublin.
„Monitoring nie działa od dłuższego czasu (marca 2020 r. – przyp. red.), co jest od nas niezależne, bo budynek należy do Urzędu Miasta Lublin” – przyznaje rzecznik straży miejskiej.
Informacje o niedziałającym monitoringu potwierdza Urząd Miasta Lublin.
„System monitoringu powstał w czasach, gdy w budynku funkcjonowała szkoła i aktualnie okablowanie wykazuje wysoki stopień degradacji. Ze względu na przestarzałą technologię kamer analogowych dochodziło do awarii rejestratora i kamer, które były na bieżąco usuwane” – mówi Joanna Stryczewska z biura prasowego Urzędu Miasta Lublin.
Przez dwa lata nie udało się naprawić monitoringu w tak ważnym miejscu
„Po całkowitym uszkodzeniu systemu powstała koncepcja kompleksowej wymiany systemu monitoringu na system IP. Budynek znajduje się na liście obiektów przeznaczonych do remontu instalacji monitoringu na zgodny z posiadanym przez Urząd Miasta Lublin systemem BVMS” – przekazuje Stryczewska.
Zwolnił się na rok przed emeryturą
Nagłe odejście naczelnika Straży Miejskiej na rok przed emeryturą przez słoik masła orzechowego budzi podejrzenia. Jak podkreśla rzecznik straży, był w okresie ochronnym. Warto wiedzieć, że osobom objętym okresem ochronnym nie można obniżyć pensji. Ochrona w wieku przedemerytalnym gwarantuje zakaz zmieniania warunków finansowych, na jakich zatrudniony jest pracownik.
„Pracował w Straży Miejskiej nieprzerwanie od ponad 30 lat, dokładnie od 1991 r. Zastępcą naczelnika oddziału interwencyjnego był od 1 stycznia 2022 r., czyli równo dwa miesiące (1 marca 2022 r. złożył rezygnację – przyp. red.). Pracownik brał udział w konkursie na inne stanowisko kierownicze, lecz tam się nie dostał. Komendant za nienaganną postawę postanowił go awansować na zastępcę naczelnika oddziału interwencyjnego” – mówi Gogola.
Prezydent żąda wyjaśnień od komendanta
Po naszej publikacji zawrzało również w lubelskim ratuszu. Prezydent Lublina wezwał komendanta Straży Miejskiej do wyjaśnienia tej sytuacji.
„Zostaliśmy poinformowani o zaistniałej sytuacji w zeszłym tygodniu. Prezydent polecił komendantowi Straży Miejskiej wyjaśnienie tej sprawy. Kwestie kadrowe dotyczą uregulowań na linii pracownik-pracodawca. Stąd o sposobie rozwiązania umowy o pracę decyduje pracodawca, w tym przypadku Straż Miejska” – mówi Katarzyna Duma, rzeczniczka prezydenta Lublina.
Dziś w ratuszu dowiedzieliśmy się, że „całość materiałów dotyczących sprawy została przekazana przez Straż Miejską na Policję”. Potwierdza to rzecznik straży, który doprecyzowuje, że „materiały w postaci zebranych informacji od strażników zostały przekazane na I Komisariat Policji w Lublinie”. Teraz policja będzie szukać naocznych świadków tego zdarzenia, bo zapisu z kamer zainstalowanych w budynku nie ma.
Do sprawy jeszcze wrócimy.
Lublin, świdnik …. pan żuk obstawił najgorszymi matołami lewicy. No i troche ambitnymi po szkole SB w legionowie.