Koszmarne zaniedbania na oddziale Alergologii i Chorób Płuc? „Przeżyliśmy piekło”. Szpital dementuje

Od lewej: ślady po paznokciach personelu, tak były podawane zastrzyki Clexane
Od lewej: ślady po paznokciach personelu; tak były podawane zastrzyki Clexane | fot. czytelniczka Patrycja

Do naszej redakcji odezwała się jedna z czytelniczek, która poprosiła o nagłośnienie sytuacji, jaka miała miejsce na oddziale Alergologii i Chorób Płuc w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Lublinie. Według niej ma tam dochodzić do strasznych zaniedbań w opiece.

Co się stało na oddziale Alergologii i Chorób Płuc?

Poniżej przedstawiamy relację jednej z naszych czytelniczek, której mama trafiła w lutym na oddział Alergologii i Chorób Płuc w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie.

Mama – osoba z czterokończynowym niedowładem, nowotworem rdzenia kręgowego, bez zdolności do samodzielnej egzystencji – została przywieziona karetką nad ranem 19 lutego 2023 r. na SOR z powodu ostrej duszności i kaszlu. Tego samego dnia, z powodu stwierdzonego zapalenia płuc, została przyjęta na Oddział Alergologii i Chorób Płuc w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie. Na tamtą chwilę wydawało się, że najgorsze za nią, bo trafiła pod opiekę medyczną, więc jej pomogą. Nic bardziej mylnego.

W trakcie pobytu na oddziale od 19 do 28 lutego 2023 r. razem z rodziną, która była przy mamie całe dnie, dopatrzyliśmy się szeregu zaniedbań i strasznego traktowania mamy, przeżyliśmy piekło. Personel medyczny rzucał mamą na łóżku, w celu zmiany pozycji, jak workiem kartofli, co potęgowało dodatkowe cierpienia mamy, spowodowane bólem wynikającym z choroby nowotworowej. Rodzina była wypraszana z sali, na czas, kiedy personel do niej wchodził w celu czynności wykonywanych przy mamie. Mama nie była w stanie nic powiedzieć ani zrobić, a rodzina była wypraszania i traktowana jako monitoring, tego, co się dzieje na oddziale. Zwracano uwagę, kto z kim rozmawia cyt. „plotkuje”.

W ciągu 5 dni personel zafundował mamie odleżynę 2 stopnia, materac przeciwodleżynowy nie działał. Musieliśmy przywieźć swój sprzęt do szpitala, aby mama mogła funkcjonować bez obawy przed kolejnymi odleżynami. Mama nie była w stanie radzić sobie z zalegającą wydzieliną dróg oddechowych, dlatego poprosiliśmy lekarza prowadzącego o odessanie wydzieliny. Idąc korytarzem, pani doktor stwierdziła, że zgłosi to na dyżurce. Po czasie otrzymaliśmy odpowiedź, że pielęgniarki próbowały to zrobić, ale bez rezultatu (oczywiście niby bez wcześniejszego zgłoszenia tego faktu przez lekarza prowadzącego). Natomiast, inne pacjentki z sali, jako świadkowie sytuacji, które się tam działy, poinformowały nas rodzinę, że takie rzeczy nie miały miejsca – wydzielina nie była odsysania.

Nikt z personelu nie raczył pomóc mamie, kiedy nie radziła sobie z odkasływaniem, dopiero po naciskach, młody doktor dyżurny zalecił odsysanie i dodatkowe czynności przy mamie, które znacznie poprawiły jej stan. Mało tego, pielęgniarki nagminnie twierdziły, że mama przyjmuje posiłki, co było kłamstwem. Mama nie była w stanie jeść nawet zmiksowanych zup, które przynosiliśmy z domu. Kłamały do doktor, że mama je. Po zgłoszeniu przez rodzinę, że są problemy z jedzeniem, pani doktor prowadząca, poczuła się wielce oburzona, że dopiero teraz jej o tym mówimy – zdecydowała o założeniu sondy do żołądka. Uwagę, odnośnie niedziałającego materaca, skwitowała tym, „dobrze, że zauważyliśmy… a teraz działa, więc w czym problem”.

Kolejną kwestią były błędnie podawane leki, które powinny być podawane w dzień, podawane były na wieczór, razem z lekami wieczornymi, co było nie do przyjęcia z uwagi na to, że ta określona grupa leków zalecona mamie, powinna być ściśle stosowana o określonej porze dnia. Pani doktor prowadząca mamę jest osobą niekompetentną, pozbawioną jakiejkolwiek empatii i wychowania. Nie była w stanie przyjąć i zapamiętać, a nawet doczytać z kart informacyjnych, faktów na temat zdrowia i funkcjonowania mamy. Każda próba rozmowy spotykała się z wielkim oburzeniem, że znowu ktoś coś od niej chce i przekręca jej nazwisko. Pani doktor w rozmowie obrażała członka rodziny, twierdząc, że jest cyt. „jakiś taki, no hmm… nie można z nim rozmawiać…”. Tak zachowuje się doktor, zdawać by się mogło osoba wykształcona.

Jakby tego było mało, w dniu wypisu 28 lutego 2023 r. stan mamy budził niepokój. Dopytywaliśmy, czy mamy infekcja na pewno jest wyleczona, ponieważ boimy się później zostać z tym wszystkim sami w domu bez pomocy, z uwagi na ciężką postępującą chorobę podstawową. Bez wątpienia pani doktor twierdziła, że absolutnie tak i trzeba ją już najlepiej w tej chwili zabierać, zaraz będzie transport sanitarny. Mama była jedną nogą na noszach, bez żadnej dokumentacji, informacji co dalej. Doktor chciała się pozbyć pacjenta jak najszybciej, nie pytając nawet o adres transportu. W trakcie przekładania na nosze mama straciła świadomość, doszło do chwilowego braku oddechu, personel dyżurki stał i patrzył, głupio się uśmiechał. Po awanturze zawołali panią doktor dyżurną w dniu wypisu, która stwierdziła, że nic się nie dzieje, mama jest świadoma, trzeba ją zabierać do domu.

W takim stanie i sytuacji transport medyczny odmówił zabrania mamy do domu, gdyż w dokumentacji zlecenia były różne adresy miejsca transportu. Stało się tak za sprawą pani pielęgniarki oddziałowej, która została zapytana, gdzie mamy zgłosić fakt, że mama będzie transportowana do hospicjum, ponieważ jej stan budzi duże wątpliwości i boimy się, że stanie się najgorsze, odpowiedziała „ona to załatwi, bo to trzeba tylko zmienić adres i zgłosić do panów od transportu”, po czym chwyciła za słuchawkę, dzwoniąc cyt. „… słonko ty moje nie zachodzące, ten transport pani… do… trzeba zmienić na adres… Rodzina załatwiła miejsce” po zakończeniu rozmowy, krzyknęła do doktor dyżurnej po moim zapytaniu, czy lekarz musi coś też zrobić w tej sprawie. Pani doktor zmierzając do swojego gabinetu, krzycząc, idąc tyłem i machając ręką, odparła, że lekarz nic nie zrobi, to z hospicjum sami sobie wszystko załatwiają…

Kłamstwo, pani doktor była proszona o wykonanie telefonu do doktora dyżurnego hospicjum, w celu przekazania pacjenta. Nie zrobiła tego. Mama prywatnym transportem, który zamówił oddział pojechała tuż przed godziną 20-stą do domu a następnego dnia musiała zostać kolejny raz transportowana do placówki, która się nią zaopiekowała i pomogła nam. Na odchodne pani doktor dyżurna w dniu 28 lutego 2023 r. zarzuciła nam, że nie umiemy się mamą opiekować. Oddział Alergologii i Chorób Płuc nie potrafi opiekować się pacjentem, nie szanuje człowieka i jego godności. Dyżurka pielęgniarek jest stale zamknięta, za jego drzwiami personel, który nawet nie usłyszy wezwania pacjenta. Kiedy, rodzina o coś prosi, traktowana jest jak intruz.

Pani Paulina, która opisała historię swojej mamy w szpitalu wojewódzkim, przesłała również kilka zdjęć będącymi dowodami w sprawie złego traktowania pacjentów i warunków, w jakich przebywają.

Ślady po paznokciach personelu (mama nie jest w stanie sama tego dokonać, bo ma niedowład kończyn)
Ślady po paznokciach personelu (mama nie jest w stanie sama tego dokonać, bo ma niedowład kończyn) | fot. czytelniczka Paulina
Ślady po paznokciach personelu (mama nie jest w stanie sama tego dokonać, bo ma niedowład kończyn)
Ślady po paznokciach personelu (mama nie jest w stanie sama tego dokonać, bo ma niedowład kończyn) | fot. czytelniczka Paulina
Tak były podawane zastrzyki Clexane
Tak były podawane zastrzyki Clexane | fot. czytelniczka Paulina
Skazanie pacjenta leżącego z niedowładem kończyn na męki z powodu niedziałającej rolety
Skazanie pacjenta leżącego z niedowładem kończyn na męki z powodu niedziałającej rolety | fot. czytelniczka Paulina

Szpital dementuje

O zabranie stanowiska w tej sprawie poprosiliśmy zarząd Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie.

Wszelkie działania podejmowane były przez Szpital prawidłowo, a personel dokłada niezbędnej staranności, aby działania medyczne wobec wszystkich pacjentów realizowane były z uwzględnieniem komfortu pacjentów i osób im bliskich. W przedmiotowej sprawie brak danych osobowych pacjentki uniemożliwia dogłębną analizę sytuacji i przeprowadzenie wewnętrznego postępowania wyjaśniającego szpitala w oparciu o dokumentację medyczną – mówi Sylwia Grzesiak, pełnomocnik ds. Praw Pacjenta w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie.

Zapewniam, że wolą Szpitala jest weryfikacja wszelkich zgłoszeń mogących wskazywać na jakiekolwiek nieprawidłowości z uwagi na dążenie do zapewnienia możliwie najlepszej jakości świadczeń zdrowotnych, stąd w celu dalszego procedowania sprawy, Szpital prosi rodzinę Pacjentki o bezpośredni kontakt, celem wyjaśnienia kluczowych kwestii dotyczących dalszego postępowania. Powyższe pozwoli na przeprowadzenie szczegółowego postępowania wyjaśniającego w sprawie i jednoczesne ustalenie przebiegu zdarzeń – dodaje Sylwia Grzesiak.

Zgłoś do redakcji

Jeśli chcecie nam zgłosić temat lub wskazać problem, którym powinniśmy się zająć, wystarczy napisać do nas na maila: redakcja @ spottedlublin.pl

11 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Dodając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Grupa Spotted Sp. z o.o. z siedzibą w Lublinie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
  1. Jak widać nie tylko w Lubelskim szpitalu tak się dzieje… Zamojski Szpital nie lepszy, w rodzinie mieliśmy podobna sytuację z babcia po udarze. Wszyscy robią łaskę, że pracują, najlepiej przywiązać pacjenta do łóżka i mieć spokój. Świat schodzi na ” psy” ludzie mają więcej empatii do zwierząt niż drugiego człowieka

  2. Jestem w stanie uwierzyć w takie traktowanie. Dodam tylko dla Pani Pauliny mało info: pielęgniarki mają wręcz obowiązek nauczyć rodzinę jak myć i „obsługiwać” się z pacjentem rodzine. Tak kiedyś uczono moja teściowa i zawsze goni rodziny do takiej nauki, bo szpital ma być miejscem przejściowym.

  3. Na oddziale ginekologii nie lepiej, po porodzie przez CC, pierwsze dziecko, a każda prośba o pomoc – przewracanie oczami i pretensje, że ktoś woła. Koleżanka z sali kilka godzin zwijała się z bólu, bo położna „zapomniała” przynieść jej leki przeciwbólowe, w dyżurce nikogo – co się okazało, na innym oddziale były urodziny pielęgniarki i wszyscy tam byli. Ja w dniu wypisu (na własne żądanie) musiałam sama nosić ciężkie walizki, bo przecież mi się pomoc nie należy, gdzie każda inna kobieta po CC miała pomoc w wynoszeniu bagaży. Taka zemsta, że się sama wypisałam, mimo braku wskazań do zostania w szpitalu kolejny dzień.
    Na odchodne jeszcze usłyszałam, że jestem roszczeniowa, robię problemy z niczego, ale „i tak życzę powodzenia”.
    Chore po prostu, oczywiście skarga poszła, ale zero odpowiedzi.

  4. Dwa dni temu w karetce pogotowia do szpitala wojewódzkiego nr 1 w Lublinie po utracie świadomości kazano mi samej wsiadać do karetki, a robienie EKG odbywało się skandalicznie, byłam szarpana i wskazywano na mnie że nam nierówno pod sufitem. Byłam zdruzgotana takim zachowaniem pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to uciekać, aby się ratować od takich ratowników . Skargę napisze
    .bo nie może być przyzwolenia na takie traktowanie. Nie każdy musi być lekarzem, pielęgniarka czy ratownikiem med. Brak empatii to podstawa by wykonywać taki zawód.

  5. A ja mam całkiem inne doświadczenie z tego szpitala. Konkretnie z oddziału otolaryngologi. Opieka na najwyższym poziomie, zarówno lekarska i pielęgniarska. Z paniami z sali byłyśmy pod wrażeniem. Panie reagowały nawet na niewypowiedziane potrzeby. Małe uwagi mogłabym mieć tylko do salowych, jakość sprzątania i uprzejmość średnia. Ale pozatym pozdrawiam wszystkich pracowników oddziału. Atmosfera prawdziwie domowa. A wizyta pani z biblioteki niespodziewana i mimo, że nie zkorzystałam to super.

  6. Ja na własnym przykładzie nie mogę się zgodzić z opinią Młodej Mamy. Rodziłam tam 3 razy (w tym 1 CC). Ostatni poród w 2020. Gdy miałam CC Panie były bardzo pomocne i nawet pytały się czy chcemy żeby dzieci zostały zabrane na nockę ze względu na CC. Jak dostałam uczulenia na leki przeciwbólowe to od razu Panie zareagowały i nie musiałam czekać na reakcję. Byłam na patologii ciąży, na trakcie porodowym i na trakcie poporodowym wszędzie były uprzejme Panie położne, które były pomocne.

  7. My też przeżyliśmy tam horror , 2 lata temu…wszystko wyglądało podobnie jak opisana sytuacja, chciałyśmy nawet z siostrą gdzieś to zgłosić…niestety nasza Mama tam umarła ( to była 4ta fala covida). Zabrakło nam odwagi żeby to nagłośnić 😐 poza tym byłyśmy w rozpaczy po śmierci Mamy😔 Nikomu nie życzę trafić na ten oddział. Co najmniej parę osób nie powinno pracować w takim miejscu, jak sobie przypomnę traktowanie Mamy chce mi się płakać…

  8. Ten szpital powinien przejść gruntowną odnowę personalną. Ktoś kto pisze te brednie o staranności i prawidłowości niech się poklepie po głowie to może rozjaśni się jej postrzeganie rzeczywistości.

  9. Tak to wszystko prawda wiem bo moja mama leżała z tą panią na sali. I

  10. Cóż nie jestem zdziwiona… moja rodzina również przeszła “piekło” w tym szpitalu ale na innym oddziale. Próba rozmowy z oddziałową skończyła się bardzo nieprzyjemnie. Personel opryskliwy, jawnie obraża i komentuje zarówno pacjentów jak odwiedzających… a później wielkie zdziwienie, że ludzie nie mają szacunku do Pań pielęgniarek i tytuł magistra tego nie zmieni…
    Zacznę od mojego ulubionego smaczka a mianowicie zastałam bieliznę swojego ojca powieszoną na klamce! Czy to jest normalne traktowanie? Niestety nie zrobiłam zdjęcia gdyż od razu zaczełam pomagać tacie ale jestem w posiadaniu innych, które zupełnie nie mają odzwierciedlenia do tego co pielegniarki i lekarze pisali w raportach – dla nich pacjent miał się dobrze, był samodzielny itp, na zdjęciach zrobionych przeze mnie brak kontaktu z pacjentem, co było zgłaszane do personelu ale cóż…
    Dokumentacja ze szpitala to obraz nędzy i rozpaczy, wysycony licznymi błędami. Nic nie zgadza się z tym co było nam mówione. Dowiedzieliśmy się że rozwinęło się zapalenie płuc w trakcie hospitalizacji ale nie od lekarza a z dokumentacji medycznej odebranej po zgonie (płyn w płucu swoje zrobił). Z kolei na akcie zgonu została wpisana zupełnie inna przyczyna jak postawiona diagnoza. Nie zdziwiłabym się gdyby to było coś zupełnie innego ale cóż prawda nie jest wygodna. Na nieszczęście trafili na osobę z wiedzą medyczną i to nie są suche wnioski a pięknie wyłapane błędy medyczne.
    Na koniec tego komedio dramatu… lekarz badający pacjenta wpisał w raporcie „powód badania, nieznany” – zastanawia czy ludzie tam pracujący mają pojęcie co robią?!
    Tato miał dwa upadki które zostały zgłoszone – brak wzmianki lub zdjęcia rtg w dokumentacji. Mogłabym wymieniać i wymieniać… pacjenci z tej samej sali czy sali obok dodatkowo uzupełniały nam obraz tego co się tam działo.

  11. W lipcu i sierpniu 2022 roku w tym szpitalu, na chirurgii przebywał mój śp. tata. Potwierdzam wszystko co opisane w artykule, ze swojej strony mogłabym dodać jeszcze dużo uwag. Przywieziony po upadku, na miejscu nabawił się zapalenia płuc (wyszedł spod respiratora ! 87 lat!), następnie bakteria jelitowa clostrodium i covid. Dziś już wiem (za późno, ale przestrzegam innych) -moje oczekiwania, że służba zdrowia/szpital leczy były poprostu głupie. Ze szpitala trzeba uciekać najszybciej jak to możliwe. Sytuacja z pasmem nabytych w szpitalu chorób (!!!!!) powtórzyła się z inną moją bliską osobą. Wyszła z Kraśnickiej gorzej chora niż przy przyjęciu.