Magik, iluzjonista, sztukmistrz – każdy z nas będąc dzieckiem, pragnął by posiąść niezwykłe umiejętności. Sztuczka z kartami czy monetami, to często początek większej magicznej przygody. Taką też przygodę od kilku lat przeżywa Marcin Górniak, magik z Lublina. Poznaliśmy go na Carnavalu Sztukmistrzów, który właśnie się zakończył i udało nam się z nim chwilę porozmawiać.
– Marcinie, skąd pomysł na zostanie iluzjonistą?
– Pomysł na zostanie iluzjonistą to niefortunne sformułowanie. Z iluzją jest trochę jak z uzależnieniem. Najpierw próbujesz troszeczkę, potem zaczyna ci się to podobać i nawet nie zdajesz sobie sprawy w którym momencie po prostu nie wyobrażasz sobie życia bez tego i chcesz więcej i więcej. Dokładnie tak było w moim przypadku.
– Jak długo zajmujesz się sztuczkami?
– Swoją pierwszą sztuczkę zrobiłem w gimnazjum. To nie było nic poważnego, raczej traktowałem to jak zabawę i formę rozrywki. Za umowny termin traktowania iluzji „na poważnie” przyjmuję więc rok 2012. Od wtedy zacząłem zajmować się iluzją nie tylko dla siebie, ale zacząłem występować oraz brać czynny udział w różnego rodzaju spotkaniach z ludźmi „z branży”.
– Czy bycie iluzjonistą to niebezpieczne zajęcie?
– Odnosząc się do ostatnich wydarzeń w telewizji muszę powiedzieć, że bycie iluzjonistą może być niebezpieczne. Ale tylko w przypadku, jeśli wykonujemy iluzje w bardziej kaskaderskim znaczeniu tego słowa. Chodzi mi tu na przykład o rodzaj rekwizytów, z jakimi mamy do czynienia. Jeżeli jednak jesteśmy skupieni na pokazie oraz wszystko jest dokładnie przećwiczone i zaplanowane nie mamy się o co martwić. To prosta zasada – jeżeli wykonasz jakiś trick 1000 razy, prawdopodobieństwo że coś pójdzie nie tak jest znikome.
– Czy łatwiej występuje się dla dorosłej publiczności czy dla dzieci?
– Według mnie zdecydowanie trudniej występuje się dla młodszej publiczności, ale bardzo możliwe, że zależy to tylko od moich osobistych preferencji. Zdecydowanie wolę dorosłą widownię. Jest to jeden z powodów, dla których moje show przygotowane jest dla młodzieży i osób dorosłych. Niezależnie od tego, znajdują się w nim także elementy atrakcyjne dla młodszych odbiorców.
– Publiczność publicznością, a jaką sztuczkę Ty lubisz wykonywać najbardziej i uważasz za najefektowniejszą?
– Najbardziej lubię wykonywać pokazy z monetami i wszystkie sztuczki z tym rekwizytem uważam za najefektowniejsze.
– Czy to prawda, że każdy może zostać magikiem, czy może trzeba mieć do tego jakieś specjalne predyspozycje?
– Specjalne predyspozycje? Chyba nie ma czegoś takiego w tym przypadku. Trzeba być zawziętym i zdeterminowanym do wielogodzinnych ćwiczeń. No i przede wszystkim nie można robić tego na sile, trzeba być pasjonatem.
– Czy są jakieś rodzaje pokazów i sztuczek?
– Bycie iluzjonistą to moja pasja, którą dzielę się z ludźmi o kilku lat. Nie boję się nowych wyzwań i ciągle doskonalę swoje umiejętności, wzbogacając swój program o kolejne sztuczki. Interesuje mnie przede wszystkim close up, czyli ten rodzaj iluzji, który zakłada wykonanie pokazu tuż przed oczami publiczności.
– Close up? Czym się charakteryzuje?
– Tego typu widowiska są niezwykle efektowne, a do ich wykonania służą zwykle małe przedmioty codziennego użytku – monety, papierosy oraz karty. Bliski kontakt z publicznością i dynamika moich występów sprawiają, że pozostawiają one w widzach niezapomniane wrażenia i pozytywne wspomnienia. Kieruję swoje pokazy dla niewielkich grup, dzięki czemu jestem w stanie poświęcić swoją uwagę każdemu uczestnikowi imprezy.
– Jak długo trzeba ćwiczyć? Jest jakiś przepis na zostanie dobrym iluzjonistą?
– Ze względu na to, że moje pokazy odbywają się w odległości kilkunastu centymetrów od widowni, przez kilka lat ćwiczyłem po kilkanaście godzin dziennie, aby wyrobić w sobie perfekcjonizm i precyzję, dzięki którym jestem w stanie zadziwić nawet najbardziej spostrzegawczych widzów.
– Co uważasz za swój największy sukces w tej branży?
– Swoje umiejętności szkoliłem w towarzystwie artystów światowego formatu, gdzie wykwalifikowałem się do tego stopnia, aby wziąć udział w Blackpool Magic Convention 2014, czyli największej w Europie imprezie dla iluzjonistów, która co roku gromadzi w Anglii około 3 tysięcy pasjonatów tej niesamowitej sztuki.
– Co robi największe wrażenie na Twoich widzach? Można Cię gdzieś zobaczyć?
– Moi klienci mają szeroki wybór, jeśli chodzi o ofertę i rodzaj iluzji, które wykonuję. Od kilku lat nieustannie doskonalę swój warsztat poprzez udział w różnego rodzaju imprezach. Uczestniczyłem w festiwalach artystów ulicznych, robiłem pokazy w klubach i na weselach, a także wykonywałem prezentacje podczas eleganckich bankietów firmowych. Aktualnie coraz częściej występuje na ulicach starego miasta. Gdzie dokładnie dowiecie się z mojego fanpage www.facebook.pl/marcinmagician
– Czego mogą się spodziewać Twoi klienci?
– Zlecając mi pokaz na swojej imprezie, zyskujesz pewność, że całe show będzie wykonane w sposób profesjonalny, a goście będą zachwyceni przyjazną atmosferą i pozytywnymi wrażeniami. Magia, która dzieje się na ich oczach (a niekiedy nawet w ich własnych rękach!) to niezapomniane przeżycie, które jest najlepszym dowodem na to, że pokaz iluzji to dobrze zainwestowane pieniądze. A po więcej informacji zapraszam na moją stronę internetową marcingorniak.pl.
Kolejny oszołom!