Tego jeszcze w naszym mieście nie było. Żużlowcy ścigali się po asfalcie, a dokładnie na rondzie na Czechowie. Zobacz wideo.
Rolę taśmy startowej przejął sygnalizator świetlny, tory jazdy wyznaczyły poziome znaki drogowe, a zawodnikom kibicował najbardziej utytułowany w historii Drużynowego Pucharu Świata żużlowiec, Jarek Hampel, który w swojej karierze jeździł np. po dachu katowickiego Spodka czy na hałdzie węglowej w Bieruniu.
Młode wilki polskiego żużla Maciej Janowski, Piotr i Przemysław Pawliccy zorganizowali nietypowy wyścig „Roundabout Speedway” na regularnym miejskim rondzie w Lublinie.
Magic, Piter i Przemek postanowili przenieść swoją dyscyplinę ze stadionu w uliczny wymiar. Dzięki wsparciu miasta Lublin, na Czechowie udało się zorganizować niecodzienny wyścig na prawdziwym rondzie.
– Chłopaki wyprowadzili motocykle żużlowe na kompletnie nowy grunt. Zupełnie inna nawierzchnia nie sprawiła im żadnego problemu, co z resztą można zobaczyć w materiale. Walczyli między sobą o jak najlepszą pozycję, w dużym kontakcie, bardzo dynamicznie. Jestem przekonany, że zrobi to wrażenie na kibicach” – powiedział Hampel.
Rozegrany wyścig rozpoczął się od startu na „zielone światło” sygnalizatora i toczył się na tradycyjnym dystansie czterech okrążeń. Zawodnicy świetnie wyczuli przyczepność i walczyli między sobą o każdy centymetr do samego końca. Wyzwaniem była nie tylko nawierzchnia, ale również dynamika jazdy i nietypowa geometria toru. W przeciwieństwie do owalnych torów stadionowych, na rondzie nie było miejsca na wyprostowanie kół, a wszystkie okrążenia trzeba było pokonać w uślizgu. Królem asfaltu został Maciek Janowski, a tuż za nim linię mety przekroczyli kolejno Przemek i Piotr Pawlicki.
„Tutaj mieliśmy stałą przyczepność, bez względu na to, czy pojedziemy po zewnętrznej czy przy krawężniku. Mogliśmy jechać bardzo płynnie, a motocyklem nie szarpało w żadną stronę” – powiedział Magic, zwycięzca asfaltowego wyścigu.
Dodaj swój komentarz