W poniedziałek na targach w Hanowerze Ursus zaprezentował elektryczny samochód dostawczy, który będzie produkowany w Lublinie.
Ursus, polski producent ciągników i maszyn rolniczych, zaprezentował na targach przemysłowych w Hanowerze elektryczny samochód dostawczy Ursus ELVI.
ELVI ma mieć dopuszczalną masę całkowitą do 3.5 tony oraz minimalną ładowność 1100 kg. Zasięg na jednym ładowaniu baterii to ok. 150 km, a prędkość maksymalna wyniesie 100 km/h. Jak podaje rzecznik spółki wysokość pojazdu wyniesie ok. 2m, czyli tyle, żeby nie sprawiało mu problemu z wjazdem na podziemny parking np. w centrum handlowym.
Budowa pojazdów o napędzie elektrycznym jest wpisana w rządową Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. – Mały samochód dostawczy, który powstanie na mocy podpisanej dzisiaj umowy, w naszej opinii idealnie wpisuje się w program elektromobilności zapoczątkowany przez Premiera Morawieckiego, a także jest polską odpowiedzią na zapotrzebowanie rynku polskiego oraz rynków europejskich na mały kompaktowy elektryczny samochód dostawczy, który z powodzeniem może być użytkowany zarówno przez służby pocztowe, komunalne czy segment hotelarski – wyjaśnia Andrzej Zarajczyk, przewodniczący Rady Nadzorczej Ursus SA.
ELVI będzie posiadał dwa rozwiązania silnikowe. W przypadku pierwszego silnik będzie umiejscowiony centralnie i będzie dysponował mocą 60-70 kW, ok 100 KM. W drugim przypadku możliwe jest rozłożenie mocy na dwa silniki każdy o mocy 35 kW.
Jak poinformował rzecznik ELVI ma być produkowany w Lublinie. Tu też przejdzie pierwsze testy użytkowania w codziennej pracy.
Wygląda futurystycznie, Ciekawe czy ma szanse się przyjąć
Nazwałbym go Paszczur
SUPER, bo to chyba jeszcze jedna szansa w naszej historii, aby wskoczyć do grona producentów aut (przede wszystkim osobowych). Ważne jest, aby reanimować jakąś starą markę – najlepiej wykorzystać np. Syrenę (do reanimacji marki aut osobowych) lub Ursusa (dobra nazwa+znak graficzny+ kawałek historii). Samochody elektryczne o nazwie Ursus to jest to – pracujmy na polską markę – w przypadku Polskiego Fiata pracowaliśmy na Fiata, co do PZInż, FSO, SHL czy WFM – też stare polskie firmy, ale z słabo kojarzącymi się idiotycznymi nazwami.