Mało skromna i bez wątpienia przyciągająca uwagę nazwa „Szybcy i świetni” od razu kojarzy się z legendarnym filmem „Szybcy i wściekli”. Czy tak jak film, OSK Szybcy i Świetni zasługuje na ocenę „podoba się 94% kursantom”? Postanowiliśmy się sprawdzić.
Mówią o sobie „prawdopodobnie najlepszy ośrodek szkolenia kierowców w Lublinie i okolicach”. Szczycą się tym, że jako jedyna auto szkoła w regionie, uczą zmiany kół w samochodzie, zmiany tablic rejestracyjnych, wymiany żarówek i uzupełniania płynów eksploatacyjnych. Przekonują, że innowacyjny system nauki pozwala przygotować się pod ich okiem do egzaminu nawet takim osobom, które podchodziły do tego bez sukcesu już kilka razy.
Jak jest w rzeczywistości? Czy to tylko reklama, czy faktycznie w końcu doczekaliśmy się w Lublinie auto szkoły, która uczy, a nie tylko próbuje uczyć? Czy po latach szukania ośrodka, w którym metody nauki dopasowuje się do konkretnych osób, a nie tylko do sztywnych wymagań pojawiła się szkoła, która rzeczywiście potrafi wnieść coś nowego? Jak jest w lubelskiej branży szkół jazdy, to chyba wszyscy wiedzą. Kursanci narzekają, że auto szkoły:
– dążą do jak najszybszego „wyjeżdżenia tych 30 godzin” i szukają nowych zainteresowanych;
– nie kładą nacisku na to, żeby ludzie umieli jeździć, tylko żeby jakoś zdali egzamin;
– nie tłumaczą niczego, poza wymaganym minimum.
I nagle w tej naszej lubelskiej rzeczywistości ośrodków (nie)szkolenia kierowców pojawia się szkoła, która:
+ uczy jeździć nawet tych, którzy już kilka razy nie zdali;
+ pokazuje, jak „ogarnąć” samochód we własnym zakresie;
+ oferuje jazdy doszkalające uczące więcej niż całe kursy w innych OSK;
+ chce za swoje usługi takie same pieniądze jak inne szkoły.
O co tu chodzi? Czy to jest jakiś haczyk? Czy to tylko dobry PR, czy rzeczywiście Szybcy i Świetni w końcu odmienią los zdających? Ta sprawa wymagała głębszej analizy. Zapytaliśmy kursantów anonimowo o to:
Jak naprawdę wygląda nauka w OSK Szybcy i Świetni?
Kursantka A.
Pyt. To była Twoja pierwsza szkoła jazdy?
Odp. Nie, druga. Z pierwszej wyszłam „zielona”.
Pyt. Dlaczego zdecydowałaś się zmienić szkołę jazdy?
Odp. Po 20h czułam, że nie umiem jeździć. Postanowiłam zaryzykować i wykupiłam 2 godziny doszkalające w tej szkole z oferty promocyjnej, żeby sprawdzić, czy to ze mną jest coś nie tak, czy ze szkołą. Po 2 godzinach byłam w szoku, bo nauczyłam się znacznie więcej niż w poprzedniej szkole.
Ok, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Pytamy dalej.
Kursantka B (10 lat przerwy od ostatniej próby zdania egzaminu).
Pyt. Ile razy wcześniej nie zdałaś?
Odp. 4. Próbowałam 4 razy, a później stwierdziłam, że to nie dla mnie. Zdecydowałam się znowu spróbować po 10 latach – za namową rodziny.
Pyt. I jak?
Odp. Wyjeździłam 20 godzin z instruktorem, poszłam na egzamin i zdałam.
Pyt. Tak o? Po prostu?
Odp. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale tak. Nauczyłam się jeździć. W końcu. Ja przez ten cały czas miałam wrażenie, że poprzednie niepowodzenia to była moja wina, ale później zrozumiałam, że nie chodziło o mnie, tylko o to, że wcześniej na kursie traktowano mnie jako numerek – mają być wyjeżdżone godziny i mam się jakoś nauczyć. Teraz było inaczej.
Idziemy podejrzeć Szybkich i Świetnych podczas pracy
Z notatnikiem pod pachą przychodzimy na teren placu manewrowego ośrodka Szybcy i Świetni. Widok? Szczuplutka dziewczyna w kucyku na czubku głowy i w kamizelce odblaskowej odkręca śruby od niebieskiego auta z bijącym po oczach logo szkoły.
Obok mężczyzna (ok. 30 lat) rozmawia z instruktorem, po czym dostaje do ręki klucz, otwiera maskę auta i zaczyna coś odkręcać. Wyjmuje mały element, instruktor pokazuje kciuka podniesionego do góry, a mężczyzna wkręca część i zamyka maskę.
Na wszystkich twarzach widać rozluźnienie. Obserwujemy, jak wszyscy wsiadają do granatowego auta z charakterystycznym „L” na dachu i mamy nieodparte wrażenie, że ta dziewczyna i ten mężczyzna dadzą sobie radę.
Nie musisz nam wierzyć na słowo. Jeśli chcesz poznać standardy nauki w OSK Szybcy i Świetni przyjdź na Dzień Otwarty 1 grudnia. Więcej informacji znajdziesz TUTAJ.
Dodaj swój komentarz