Poznaj historie stojące za wyborami numerów koszulek zawodników pierwszej drużyny Polskiego Cukru Startu Lublin przed nadchodzącym sezonem. Każdy numer ma swoją unikalną historię, od rodzinnych tradycji po osobiste wspomnienia.
Znaczenie numerów na koszulkach zawodników
Każdy z zawodników Polskiego Cukru Startu Lublin nosi na koszulce numer, który ma dla niego szczególne znaczenie. Od rodzinnych więzi, przez religię, po upamiętnienie ważnych osób w ich życiu. Oto kilka ciekawych historii:
#0 Michał Krasuski
Zawsze grałem z numerem 21, poza jednym sezonem w Cetniewie. Rok temu, gdy do klubu trafił Filip Put, przyznał, że bardzo mu zależy na tym, żeby przejąć swój ulubiony numer, czyli właśnie 21. Odbyliśmy na ten temat długie rozmowy, później rywalizowaliśmy w wielu różnych konkurencjach, w których na zmianę wygrywał jeden z nas. W końcu doszliśmy do porozumienia i oddałem ten numer koledze. Stwierdziłem, że 21-21=0. Przeciwnicy muszą wiedzieć, że mają zero szans w rywalizacji ze mną (śmiech).
#3 Courtney Ramey
Wybrałem swój numer dla mojej mamy, babci i najlepszego przyjaciela. Wszyscy odeszli z tego świata, kiedy byłem młodszy. „Trójka” jest hołdem dla trzech bardzo ważnych dla mnie osób. Zawsze chcę o nich pamiętać i dla nich grać. Występowałem już z tym numerem w lidze uniwersyteckiej w Teksasie. Potem gdy przeniosłem się do Arizony, zmieniłem na nr 0, mając podejście na zasadzie „zero zmartwień i zero wątpliwości”. Poza tym jednym z moich ulubionych zawodników NBA był Gilbert Arenas, który grał z 0. W Lublinie 0 było zajęte przez Michała, więc wróciłem do nr 3. To wciąż moja ulubiona liczba.
#5 Michał Turewicz:
Zaczynałem grę w koszykówkę z nr 14, ale pewnego dnia zdecydowałem wziąć „piątkę” na jeden mecz. Rzuciłem wtedy ponad 20 punktów, zagrałem dobre zawody i uznałem, że to szczęśliwy numer. Od tej pory staram się go trzymać, jeśli jest taka możliwość.
#6 Tyran De Lattibeaudiere
Wybrałem „szóstkę”, ponieważ jestem szóstym dzieckiem w rodzinie. Ogólnie mam cztery siostry i czterech braci, a ja urodziłem się jako szósty. Nigdy wcześniej nie grałem z tym numerem, ale wierzę, że będzie szczęśliwy. Chciałem grać z numerem 23, ale wcześniej zajął go Ousmane Drame. Do tej pory zazwyczaj grałem z nr 23 ze względu na Michaela Jordana i z 24, z uwagi na Kobego Bryanta. To moi ulubieni koszykarze.
#7 Bartłomiej Pelczar:
Od wielu lat gram z siódemką, tak jak w przeszłości mój tata. Zdarzało się też, że występowałem z numerem 33, ponieważ gdy byłem młodszy i jeździłem na turnieje ze starszymi, to właśnie „trzydziestka trójka” miała najmniejszy rozmiar ze wszystkich i dlatego ją dostawałem. Jednak dużą więź czuję z siódemką. To nie ja wybrałem ten numer, tylko numer wybrał mnie (śmiech).
#8 Wiktor Kępa
Przez większość mojej przygody z koszykówką grałem z dwoma numerami – 8 i 17. To właśnie z „ósemką” wywalczyłem jako kapitan wicemistrzostwo Polski U19 w 2022 roku, dlatego jest to dla mnie szczególny numer. Poza tym jestem wielkim fanem Kobego Bryanta, który przez wiele lat grał z nr 8.
#9 Jakub Karolak:
Odkąd występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej, to zawsze staram się grać z dziewiątką. Nie mogłem tego zrobić w Legii Warszawa i Śląsku Wrocław, bo akurat w tych klubach nr 9 jest zastrzeżony. Dlatego tam występowałem z trójką, ale dziewiątka jest dla mnie priorytetowa, więc ucieszyłem się, że była wolna, gdy rok temu trafiłem do lubelskiej szatni.
#15 Wendell Kerry Williams Jr:
Chciałem mieć numer 21, ale był zajęty, więc zdecydowałem się na „piętnastkę”, którą często nosiłem, będąc jeszcze dzieciakiem. Zawsze wybieram numer, który można podzielić przez trzy, ponieważ to dla mnie reprezentuje Ojca, Syna i Ducha Świętego. Jestem religijny i ma to dla mnie duże znaczenie. Dlatego w przeszłości grałem też z „dziewiątką” lub numerem 12.
#19 Roman Szymański:
Dziewiętnastkę otrzymałem w moim pierwszym sezonie w Polonii 2011 Warszawa. Później zawsze się tak układało, że w każdym zespole, do którego przechodziłem, ten numer akurat był wolny i przywiązałem się do niego.
#20 Manu Lecomte:
Po numer 20 sięgnąłem po raz pierwszy, gdy przeniosłem się do Stanów Zjednoczonych, by grać w lidze uniwersyteckiej. Wcześniej występowałem z seniorami w Belgii i nie mogłem grać z „dwudziestką”, więc miałem „ósemkę”, którą też bardzo lubię. W USA zdałem sobie sprawę, że z 20-tką grał przecież Manu Ginóbili, czterokrotny mistrz NBA i znakomity rozgrywający. Pomyślałem, że to fajne nawiązanie pomiędzy imionami i numerami. Od tej pory trzymam się „dwudziestki”.
#21 Filip Put:
Zarówno dla mnie, jak i dla Michała Krasuskiego numer 21 jest ważny. Po rozmowach udało mi się go przekonać do odstąpienia mi „dwudziestki jedynki”, z którą gram już od dziewięciu sezonów. 10 lat temu trafiłem do pierwszoligowego wówczas Znicza Pruszków i po transferze do klubu został mi przydzielony nr 12, bo akurat był w moim rozmiarze. Kiedy trzy lata później przenosiłem się do Asseco Gdynia, miałem już prawo wyboru i postanowiłem zmienić kolejność cyfr na 21. Bardzo przyzwyczaiłem się do tego numeru, utożsamiam się z nim i występowałem z nim w każdym kolejnym sezonie. Może nie jest on związany z żadną datą w moim życiu, ale nie chciałbym go zmieniać.
#23 Ousmane Drame:
Mam ten numer już od dłuższego czasu i szczerze mówiąc, to nawet już nie pamiętam dlaczego (śmiech). Myślę, że może mieć to związek z LeBronem Jamesem, który był moim idolem w dzieciństwie. Grałem z 23 w prawie każdym moim klubie, chyba poza ligą izraelską, bo w Ironi Nahariya akurat był zajęty. W Lublinie Tyran chciał mi ukraść ten numer, ale mu na to nie pozwoliłem (śmiech).
Przewidywaliście, że za numerami, które noszą zawodnicy kryje się jakaś większa idea?
Dodaj swój komentarz