Kamil Janczewski „Sprzątanie świata”. Recyklingowo-multimedialna wystawa

Kamil Janczewski, grafika 3D
fot. Kamil Janczewski, grafika 3D

Na recyklingowo-multimedialnej wystawie „Sprzątanie świata” Kamil Janczewski retrospektywnie przetwarza w artystyczną formę doświadczenia związane z pracą na śmieciarce. Podjęta profesja stała się dla niego inspiracją do eksperymentowania z materiałem i próbą odszukania twórczego środka wyrazu.

Na wystawie będzie można zobaczyć grafiki i animacje 3D nawiązujące do estetyki gier z lat 90., a także instalację z przetworzonych śmieci i starych prac artysty. Całość zaaranżowana tak, aby oddawać wewnętrzny zabałaganiony świat artysty, który jest w trakcie porządkowania. Otwarcie wystawy odbędzie się w piątek, 22 marca, o godz. 19.00 w Galerii Labirynt przy ul. Popiełuszki 5. Na wernisaż wstęp wolny.

Otwarcie: 22.03.2024 o godzinie 19.00
Gdzie: Galeria Labirynt, Popiełuszki 5, Lublin
Wystawa czynna do: 5.05.2024 (wt.-niedz., godz. 12.00-19.00)
Wstęp: 8 zł (na wernisaż wstęp bezpłatny)
Dostępność: Wystawa na parterze. W księgarni można bezpłatnie wypożyczyć nauszniki wyciszające i wózek. Ciche godziny na wystawie obowiązują w środy od 15.00 do 19.00. Galeria dysponuje przenośnymi pętlami indukcyjnymi. Tłumaczenia: otwarcie tłumaczone na polski język migowy (tłumaczenie Jolanta Gromada) oraz na język ukraiński (Volodymyr Dyshlevuk).
Kuratorka: Emilia Lipa

Kto może być artystą?

Kamil Janczewski nie ukończył studiów artystycznych. Nigdy ich też nie zaczął. Oczywiście jemu, jak i wielu innym osobom, nie powinno to przeszkadzać w tworzeniu sztuki. Tworzeniu, czy też próbie jej tworzenia, biorąc pod uwagę jak trudno zdefiniować to pojęcie i tym samym móc z całą pewnością określić, co jest dziełem sztuki. Na szczęście, jego wystawa „Sprzątanie świata” w ogóle nie ma na celu, aby rozstrzygnąć tę kwestię.

Janczewski swoją twórczą przygodę zaczął około 15 lat temu, rysując krótkie komiksy do internetu. Mając za swoich guru między innymi Marka Raczkowskiego i Janka Kozę, tworzył „śmieszne obrazki” jako bolimienoga. Po ilości zebranych obserwatorów na Facebooku (ponad 20 tys.) można wnioskować, że chyba były wystarczająco zabawne.

Jego rysunki pamięta „Stary Internet”: rzadko używane lub w ogóle już nieaktywne portale-relikwia, takie jak Tumblr, Komixxy czy Kwejk. Kamil Janczewski ten rozdział już zamknął, odżegnuje się od pseudonimu inspirowanego jednym z odcinków telewizyjnego programu satyrycznego „Za chwilę dalszy ciąg programu”, ale artystycznie chce działać dalej.

Na innych zasadach i już pod własnym imieniem i nazwiskiem. Tworząc, odbija się od różnych mediów, nie tylko wizualnych: od papierowych rzeźb, przez grafikę 3D, po granie na klarnecie i pianinie. Co będzie następne? Trudno przewidzieć.

Ładowacz nieczystości stałych, nie „śmieciarz”

– To nie my jesteśmy śmieciarzami, my sprzątamy po śmieciarzach – usłyszał Kamil od kolegi z pracy, tuż po jej podjęciu. To zdanie, różnorodnie parafrazowane i przekazywane głównie wewnątrz środowiska, stanowi credo dla większości osób wykonujących ten zawód. Trudno się z tym nie zgodzić, bo to ładowacz nieczystości stałych znajduje się w oficjalnej, rządowej wyszukiwarce opisów zawodów.

Dopiero w mowie potocznej „śmieciarz” widnieje jako pracownik firmy wywożącej śmieci. Według drugiej definicji tego pojęcia śmieciarzem jest „człowiek niechlujny, śmiecący wokół siebie”. Mając na uwadze inkluzywność języka, postarajmy się spopularyzować odwrotne do kolokwialnego rozumienie tego słowa. Nazywajmy „śmieciarzy” po prostu ładowaczami, a niechlujnych „śmieciarzami”.

Po przeprowadzce do stolicy Kamil podejmuje pracę jako ładowacz nieczystości stałych. Do ostatecznej decyzji o wykonywaniu tego zawodu skłoniły go dawne, chłopięce fascynacje (które mimo zmian pokoleniowych są ciągle żywe wśród najmłodszych) i konsekwentne eko-ambicje weganina. Klasyczny dzień pracy Kamila charakteryzowały: wstawanie o trzeciej rano, wielogodzinne jazdy samochodem, taszczenie ciężkich kontenerów i narażenie na niespodziewany sparing ze szczurami. Ale, oczywiście, życie to nie tylko praca. Resztkami sił fizycznych i psychicznych Kamil randkował na Tinderze i uczył się podstaw jazzu.

Recyklingowo-multimedialna wystawa to zbiór przeżyć i doświadczeń Kamila Janczewskiego z okresu bycia ładowaczem. Powstała retrospektywnie, bo nie pełni już tego zawodu (teraz jest obieraczem warzyw w wegańskiej knajpie). Prace z wystawy nie mają tytułów ani precyzyjnych opisów. Prosta forma grafik i animacji 3D wzorowanych na grach z lat 90. generują równie prosty, bezpośredni przekaz.

Główna animacja wystawy wyświetlana jest na obszernej ścianie. To dzień z pracy ładowacza. Nic nadzwyczajnego: podróż autobusem, poranna kawa, widoki z okna śmieciarki, ciągnięcie kontenera. Wideo jest zapętlone, bo wszystkie dni jego pracy wyglądały podobnie. Animację uzupełniają porozrzucane na podłodze oraz niedbale poprzyklejane na brudnozielonych ścianach grafiki.

Dodrukowane sceny, niczym relacja fotograficzna z planu, razem z animacją tworzą niejako wersję reżyserską dokumentu z życia Kamila. Trzy krótsze wideo prezentowane są na telewizorach kineskopowych – od dawna tak rzadkich w oficjalnej sprzedaży, że już prawie niewidocznych przy śmietnikach. O ile mogą kojarzyć się z czymś niechcianym i niepotrzebnym, to przez to też hipsterskim. Szczególnie w oku millenialsa – chyba najmłodszego pokolenia, które będzie wiązało z tego typu sprzętem cieplejsze uczucia. Podobnie traktuje je Janczewski.

W tych pracach patrzy na wykonywany przez siebie zawód bardziej refleksyjnie, doszukuje się metafor i dodatkowych znaczeń. W opartym na pracy zespołowej wypróżnianiu kontenera wizualizuje finezyjną, taneczną choreografię, a popychanie ciężkiego śmietnika pod górkę porównuje do mitu o Syzyfie. Na wystawie są też śmieci, a wśród nich stare prace Kamila. Jedynym dźwiękiem, który można usłyszeć, jest dość nieprzyjemnie brzmiące nagranie: nauka gry na pianinie zmiksowana z dźwiękami pracy śmieciarki.

Trzy ćwierci do śmie(r)ci

Kamil Janczewski podjął pracę w tym zawodzie ze względów ekonomicznych, nie artystycznych. Niestety nie jest bananowym dzieckiem. Nie zdążył też dorobić się na tyle, żeby pracować wyłącznie dla idei. Mógł starać się poszukać innego rodzaju pracy, ale chcąc pozwolić sobie na odrobinę luksusu w postaci niezalegania z czynszem i spożywania regularnych posiłków, musiał znaleźć jakąkolwiek. „Sprzątanie świata” ani nie opiewa, ani nie piętnuje zawodu ładowacza.

Praca, jakich może być wiele. Nisko opłacana, ale niezbędna społecznie. Ciężka fizycznie, ale hartująca. Nudna, ale pewna i przewidywalna. Kamil Janczewski swoją wystawą przenosi wektor kultu pracy na kult tworzenia. Podjęta profesja stała się dla niego pretekstem i punktem wyjścia do eksperymentowania i próbą odszukania swojego środka wyrazu. Jako artysta niezależny, tworzący również do szuflady, podszedł do tej wystawy bez zamiaru robienia „wielkiej sztuki”. Niepewność jej ostatecznej formy nie miała takiego znaczenia wobec satysfakcji samego jej tworzenia.

Dodaj swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Dodając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Grupa Spotted Sp. z o.o. z siedzibą w Lublinie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.